Być jak Jane Austen – recenzja filmu „Zakochana Jane”

Bez tytułu

„Volver” (2006) nęci nas Almodóvarem, „Szklana pułapka” (2007) kusi uroczym jak zawsze Brucem Willisem, a „Pachnidło” (2006) zwodzi obietnicą adaptacji bestsellera Patricka Süskinda. Do kina chadza się więc „na” reżyserów, „na” aktorów, chadza się także, szczególnie w sezonie szkolnym i zazwyczaj tłumnie, „na” książki, najlepiej te uwzględnione na liście lektur.

Czasami zdarza się i tak, że do kina zaprowadzi nas życie. Własne lub cudze. Własne, co uchodzić zwykło za przejaw eskapizmu, bo jak pisze Michel Houellebecq: Kto kocha życie, nie czyta. Nie chodzi też do kina. A cudze – to już ciekawość i wścibstwo inaczej zwane voyeryzmem. Gorzej, kiedy idąc cudze życie oglądać, swoje własne jako żywo na ekranie się zobaczy. Wtedy to już nie eskapizmem, a masochizmem nazwać można. Ale jak głosi odwieczna mądrość – cierpienie uszlachetnia – więc można i tak. W niektórych przypadkach nie tylko uszlachetnia, ale i rozwija, oświeca i rozpala moce twórcze, o czym usilnie próbują przekonać widza twórcy „Zakochanej Jane” (2007).

Film w reżyserii Juliana Jarrolda próbuje opowiedzieć historię miłości młodej Jane Austen i irlandzkiego prawnika Toma Lefroya. Uczucia, które rzekomo ukształtowało Austen na lata, niespełnionej (a raczej niemożliwej) miłości, której eskapistyczną kompensacją stała się błyskotliwa twórczość angielskiej pisarki. Upraszczam? Być może, ale w takim właśnie uproszczeniu przedstawili Jane Austen twórcy „Zakochanej Jane”. Już sam tytuł oryginalny filmu (wywiedziony zapewne od tytułu biografii Austen autorstwa Jona Spence’a „Becoming Jane Austen”) – „Becoming Jane”, sugeruje, że oto na naszych oczach rodzić się będzie ta właśnie Jane. Jane Austen, autorka „Dumy i uprzedzenia”, „Emmy”, „Rozważnej i romantycznej”.

W rzeczywistości przez około 1/3 filmu tym, co się na ekranie rodzi jest wzajemna fascynacja Jane (Anne Hathaway) i Toma (James McAvoy), podana w osiemnastowiecznym kostiumie flirtu, bardziej i mniej dyskretnych aluzji (niezwykle pouczająca scena w bibliotece pani Lefroy) i wspaniałych krajobrazów, okraszona błyskami naprawdę iskrzącego się humoru. Wyraziste postaci, ironiczne spojrzenie, panna na wydaniu i panicz ze skłonnością do wielkomiejskich rozrywek. Brzmi znajomo. Jak „Duma i uprzedzenie”, jak „Rozważna i romantyczna” albo „Perswazje”? A może po prostu jak Jane Austen. Przy całym uroku perypetii miłosnych Jane i Toma, chciałoby się powiedzieć: „Ale to już było.” Z małym jednakże wyjątkiem.

Twórcy, chcąc pozostać wiernymi (sic!) kolejom losu swojej bohaterki, rozdzielają ją z ukochanym w dramatycznej i pełnej emocjonalnego napięcia scenie. Nie ma happy-endu, jak w twórczości Austen, jest za to melodramat, jak w życiu. I tu właśnie rodzi się podstawowy problem „Zakochanej Jane”: zmieszanie kilku porządków rzeczywistości z kilkoma warstwami fikcjonalności.

Epizod z biografii pisarki został pokazany w stylu przepisanym niejako z jej książek, a także z ich filmowych adaptacji takich jak „Rozważna i romantyczna” (1995) Anga Lee czy „Duma i uprzedzenie” (2005) w reżyserii Joe Wrighta. Jednak to, co na początku zapowiadało się na bardzo dobrą komedię romantyczną w określonym, znanym i lubianym przez publiczność stylu, po niecałej połowie filmu wykonuje spektakularną woltę w kierunku melodramatu o zabarwieniu deterministyczno – feministycznym. Na plan pierwszy wysuwają się więc rozterki głównych bohaterów, które są klasyczną realizacją późniejszych tez Hipolita Taine’a o tym, że człowieka (a w ujęciu artystycznym – twórcę i jego dzieło) determinują warunki, w jakich się urodził, pozycja społeczna i stan majątkowy. Nie da się również ukryć, że postać samego Lefroya ulega dziwnemu przeobrażeniu, w konsekwencji czego zamiast pociągającego, błyskotliwego młodzieńca otrzymujemy coś na kształt figury, której (nie)obecność i wspomnienie rozbudzonej namiętności stały się siłą napędową twórczości Austen.

Widać w „Zakochanej Jane” nieśmiałe próby wniknięcia w życie Austen pod kątem fenomenu twórcy, kobiety-twórcy u schyłku XVIII wieku. Spotkanie Austen z pisarką Ann Radcliffe, w której pięknej, ale zmęczonej twarzy i zgaszonych oczach dostrzec można cień rozczarowania, jest takim sygnałem. Ale to zaledwie nikłe tropy, szybko porzucane dla głównego, romantyczno – melodramatycznego wątku. Szkoda.

Ostatecznie „Zakochana Jane” to zgrabnie zrealizowany melodramat z dobrą grą aktorską. Warty polecenia, jeżeli ktoś chce wybrać się do kina na to, co w t w ó r c z o ś c i Jane Austen najlepsze, nie spodziewając się jednocześnie, że zobaczy to, co w ż y c i u Jane Austen mogło być najważniejsze i najprawdziwsze. Cóż – jakby sparafrazować Houellebecqa – kto chce życia, nie idzie do kina.

Paulina Kwas

Źródło: http://www.kinoskop.pl/film/zakochana-jane-2007/recenzja

„W świecie Jane Austen” – recenzja

Już na wstępie muszę się otwarcie przyznać, że należę do Klubu Miłośników Jane Austen. Jak każda niepoprawna romantyczka zaczytuję się w powieściach, w których konwenanse stanowią o stylu życia codziennego, a o tajemniczych, przystojnych i pociągających mężczyzn można się wprost potykać. Widząc poranną łąkę od razu wyobrażam sobie, jak Matthew Macfadyen przekracza ją w blasku wschodzącego słońca, a zostanie panią na Pemberley to jedno z marzeń, których ziszczenia nigdy się nie doczekam. Ot fanaberia jakich niemało – powiedziałby każdy z nas. Otóż nie, jak się ostatnio okazało. 

 

Brytyjskich producentów filmowych w końcu dotknął kryzys – tylko że nie ekonomiczny, a aktorski. Zasoby tej wąskiej grupy społecznej w końcu się wyczerpały i nie ma się, co dziwić – powstało tyle ekranizacji ów 6 austenowskich powieści, iż niemal każdy szanujący się aktor w choć jednej wystąpił. Teraz brytyjska produkcja musi poczekać, aż na wyspach odchowa się nowe pokolenie, które będzie mogło kontynuować manię przeniesienia w jak największej ilości skromnego dorobku panny Jane na ekrany (Bogu tylko dziękować, że Szekspir miał płodniejsze życie). Ale nie bójcie się drodzy fani, nie oznacza to wcale wstrzymania fali popularności wokół jednej z najsłynniejszych pisarek świata – chęć zarobku matką pomysłów! Brytyjscy twórcy postanowili spełnić marzenie każdej austenomaniaczki i sprawdzić cóż by się to wydarzyło, gdyby ów modelową pannę, za sprawą magicznego przejścia w łazience, przenieść do świata jej snów – Hertfordshire. I wszystko byłoby piękne i cudne, gdyby nie pewien szkopuł. 

Fakt, iż zamiana miejscami nałogowej czytelniczki „Dumy i uprzedzenia” z Elizabeth Bennet namiesza w całej fabule książki był z góry pewny, tak samo jak to, że na końcu wszystko się jakoś wyprostuje i wszyscy będą żyli długo oraz szczęśliwie. Jane wyjdzie za Bingleya, Kitty zostanie wyrwana spod złego wpływu najmłodszej siostry, Lizzy odnajdzie się jako opiekunka do dzieci w Londynie XXI wieku, pan Darcy weźmie ślub z ukochaną Amandą, a dodatkowo uda się uchronić Lidię przed ślubem z Wickhamem, który na marginesie okaże się porządnym i honorowym mężczyzną. Ach! Niemal tak, jakby życzyła sobie tego sama Austen. Tylko właśnie przez to NIEMAL panna Jane przewraca się teraz prawdopodobnie w grobie, a stowarzyszenia fanów wołają o pomstę do nieba! 

Jak się komuś chce wejść w (za przeproszeniem) cztery litery to tylko na siłę, o czym twórcy serialiku „Lost in Austen” (jak widziałam na własne oczy) dobrze wiedzą. Należy jednak pamiętać, że ze skutkami takiego najazdu bywa już różnie. 
O ile Hugh Bonneville w roli pana Benneta i Tom Riley jako Wickham są strzałem w dziesiątkę, o tyle tą samą dubeltówką powinno się strzelić w stronę twórcy pomysłu na zakończenie całej historii. I nie naprawią owego błędu ani wspaniałe zdjęcia, kręcone w najbardziej urokliwych zakątkach Anglii, ani kostiumy idealnie wpasowane w klimat epoki, ani nawet Gemma Arterton, która wypada naprawdę ciekawie w swojej epizodycznej roli jako Lizzy. Grzmią wszystkie fora! Jak można było pozwolić na taką zniewagę i dokonać jawnego gwałtu na największym dziele Austen?! A ja przyłączam się do tego buntu. 

Z odcinka na odcinek (a było ich całe 4) sytuacja drastycznie się pogarszała, aby w ostatnich 5 minutach zabić przesłaniem wszystkie austenomaniaczki – nie mamy, co szukać prawdziwej miłości w świecie rzeczywistym. Jedynym sposobem na jej znalezienie jest przeniesienie się do świata fantazji. Brawo! Jakaż to rozsądna myśl dla społeczeństwa, które z powodu problemów towarzyskich popada w silne depresje i stany lękowe. Terapeuci i szpitale psychiatryczne się ucieszą, a i producenci żyletek już mogą zacierać ręce na myśl o nadchodzących zyskach ze sprzedaży. 

Jestem ciekawa, czy choćby jeden twórca tego serialu przeczytał kiedykolwiek w swoim (wypełnionym wymyślaniem pomysłów na zarobienie jak największych pieniędzy za sprawą jak „najoryginalniejszych” produkcji) życiu choćby jedną książkę Jane i to ze zrozumieniem. Pewnie nie, bo wtedy musiałby poczuć się dotknięty faktem, iż panna Austen naśmiewa się jawnie z ludzi podobnych mu z postępowania, przy jednoczesnym szerzeniu idei, że należy nie porzucać nadziei i szukać szczęścia w otaczającym nas świecie. 

Z tej lektury nie będzie wysokiej oceny dla twórców „Lost in Austen„. Może należałoby na przyszłość pomyśleć dwa razy zanim coś, co zostanie wypuszczone w eter podważy długoletnią opinię, iż co, jak co, ale na własnej literaturze to Brytyjczycy się znają.

źródło: http://www.filmweb.pl/user/FreeSoul1988/reviews/O+zbrodni+dokonanej+na+Jane+Austen-9155

Życiorys Jane Austen

cropped-j.jpg

Jane Austen to angielska powieściopisarka. Napisała „Rozważną i Romantyczną”, „Dumę i uprzedzenie”, „Mansfield Park”, „Emmę”, „Northanger Abbey” i „Perswazje”. Zawarte w nich komentarze i mistrzowskie swobodne stosowanie zarówno formy mowy zależnej jak i ironii ostatecznie uczyniło z Austen jedną z najbardziej wpływowych i szanowanych powieściopisarek w angielskiej literaturze. Wszystkie jej powieści działy się w epoce Regencji. Nigdy nie wyszła zamąż, a zmarła w wieku 41 lat. Urodziła się w 1775 na plebanii w Steventon (Hempshire), jako jedna z dwóch córek wielebnego Georgea Austen (1731-1805) i jego żony Cassandry (z domu Leigh) urodzonej w 1739, zmarłej 1827. Jej bracia James i Henry poszli drogą ojca wiążąc się z kościołem Anglikańskim (ten ostatni najpierw świetnie działał jako bankier), dwaj pozostali, Frances i Charles podjęli owocną pracę w marynarce, gdzie doszli do stopnia admirałów. Był jeszcze jeden brat, niepełnosprawny. George nie mieszkał z rodziną. Jej siostra Cassandra, która imię otrzymała po matce, a ten zwyczaj nadawania imion Austen z powodzeniem stosowała w swoich powieściach.

Jane z siostrą były sobie bardzo bliskie i to do końca zycia. Obfita korespondencja pomiędzy nimi daje historykom niezwykle bogaty wgląd w myśli Jane. To bardzo szkoda, że część korespondencji Cassandra zniszczyła po śmierci Jane, nie widomo właściwie dlaczego. Cassandra naszkicowała jedyny autentyczny portret Jane, który obecnie jest w National Portrait Gallery w Londynie. W 1783 roku Jane była krótko edukowana przez kuzyna w Oxford, później w Southampton i w końcu w latach 1785-1786 pobierała nauki w pensjonacie dla panien w Reading. Berkshire. Swoją pierwszą powieść zaczęła pisać w 1789 roku. Życie rodzinne sprzyjało pisania. Rodzina Austinów często wystawiała sztuki i to dawało Jane okazję do prezentacji swoich historyjek. Często wypożyczała książki z miejscowej biblioteki, co miało wpływ na jej własne pisanie. Zachęcano ją do pisania, w szczególności jej brat Henry, który sam trochę pisał. Tematy jej opowieści brały się z ograniczonego świata prowincji, w którym przeżyła dwadzieścia sześć lat swego życia. Jane uwielbiała pisanie powieści w spokoju i dzieliła się nimi z rodziną w czasie pracy nad wystawianiem sztuk teatralnych.

Jane Austen flirtowała z Tomem Lefroy, późniejszym Wysokim Lordem Sprawiedliwości w Irlandii. Był on młodszym krewnym jej przyjaciół. Jane Austen pisała o nim w dwóch listach do Cassandry. W ostatnim z dnia 9 stycznia 1796 pisała: „Po napisaniu powyższego przyjęłam wizytę Pana Toma Lefroya i jego kuzyna Georgea. Ten ostatni jest obecnie świetnie wychowanym człowiekiem, a co do drugiego, popełnił, zaledwie jeden błąd, który jednak mam nadzieję w przyszłości się nie powtórzy, mianowicie jego poranny płaszcz jest o wiele za jasny. Uwielbia on Toma Jonesa i dlatego wybiera takie kolory. Już sobie wyobrażam co zrobiłby gdyby był zraniony.”. 16 stycznia 1796 znajduje się następująca wzmianka. „Piątek – w końcu przyszedł dzień mojego ostatniego flirtu z Tomem Lefroyem. Kiedy otrzymasz ten list wszystko już będzie skończone. Zalałam się łzami pisząc tę melancholijną konstatację.” Nie wydaje się jednak, żeby był to poważny związek a afera miłosna nie trwała długo. Tym niemniej może to sugerowałoby, że Austen mogła o nim myśleć tworząc postać pana Darcy w „Dumy i uprzedzenia”.

W 1801 po przejściu jej ojca na emeryturę rodzina przeniosła się do modnego uzdrowiskowego miasta Bath, które dla Jane stalo się tlem jej kilku powiesci. Jednak Jane Austen, podobnie jak jej alter ego Anna Elliot czuła niechęć do Bath.> Było to wzmacniane zapewnie przez niezbyt dobrą sytuację finansowa jej rodziny a także z poczucie utraty tak dla niej ważnego związku z rodzimym środowiskiem. W 1802 Austen dostała propozycję małżeństwa od zamożnego i „dużego nazywającego się Harris Bigg-Harris młodszego brata jej przyjaciółek Catherine i Alethea Bigg. zresztą młodszegood niej o sześć lat. Małżeństwo mogło uwolnić ją od skrępowania i zależności, których doświadczała jako stara panna. Początkowo wyraziła zgodę, aby na następny dzień zmienić zdanie. Po śmierci ojca w 1805, Jane, jej siostra i matka mieszkały przez kilka lat w Southampton u jej brata Franka i jego rodziny. Następnie przeniosły się do Chawton w 1809. Tam jej zamożny brat Edward miał majątek z dworkiem. Obecnie jest tam muzeum będące celem turystów i miłośników literatury. Tam Austen napisała swoje ostatnie powieści. Dopiero sześć lat przed śmiercią w 1811 ukazała się jako pierwsza drukiem „Rozważna i romantyczna” i to na koszt jej brata Harryego i jego żony Elizy. Choroba zaatakowała ją w 1816. W maju 1817 przeniosła się do Winchester żeby być bliżej swego lekarza. Zdrowie Jane pogarszało się i 18 lipca zmarła w wieku 41 lat i została pochowana w katedrze Winchester. Dzisiaj uważa się, że chorowała na chorobę Addisona, która była popularna w XIX wieku, jako konsekwencja gruźlicy. W tamtym czasie choroba ta nie była nazwana. Są i tacy, których zdanie jest inne. Uważają oni, że zmarła ona na raka piersi.

źródło: http://lubimyczytac.pl/autor/11485/jane-austen